![Rock na Bagnie 2025 [FOTORELACJA]](/_next/image?url=https%3A%2F%2Fapi.fleszevents.pl%2Fuploads%2Frock_na_bagnie_scena_05784_ec75d80400.jpg&w=3840&q=75)
Foto: Skin
"Bagno wciąga...." to jedno z pierwszych zdań, które padają w filmie pt. "Muzyka z Bagien" w reżyserii Łukasza Kaugana z Pakamera TV, opowiadającego historię z początku małego, a obecnie istotnego na polskiej scenie alternatywnej festiwalu, Rock na Bagnie. W tym roku odbyła się 15. edycja tejże imprezy, która ponownie przyciągnęła fanów rockka i jego pochodnych z przeróżnych zakątków kraju. Festiwal co roku oferuje zróżnicowany line-up, zapraszając kapele znane z kraju i ze świata oraz te reprezentujące lokalną scenę. W ostatnim czasie nie brakuje także ciekawych projektów, a to wszystko odbywa się w malutkim Goniądzu na Podlasiu.
Tegoroczne Bagna tradycyjnie rozpoczęły się w pierwszy weekend lipca, chociaż już w środę wieczorem można było załapać się na muzyczny bifor (Noc na Bagnie z Radiem Bunt), zaś w czwartek o godz. 17:00 odpalono Małą Scenę. Chcąc uniknąć podobnego szoku, jaki towarzyszył nam rok temu w piątek, kiedy to pole było wypchane po brzegi namiotami i fartem udało się znaleźć kawałek ziemii, przyjechaliśmy właśnie w czwartek po południu. Na miejscu było już trochę ludzi, ale udało się rozbić pomiędzy drzewami, więc rano nie witało nas prażące słońce.
Co istotne, jeszcze w zeszłym roku padła informacja, iż w związku z planowaną inwestycją na terenie festiwalu, tegoroczna edycja będzie ostatnią z polem namiotowym na miejscu, a od następnej odsłony jedynymi opcjami noclegu będą albo prywatne, płatne pola, albo pełnoprawne kwatery. W chwili pisania tej relacji wiemy już, że tak się jednak nie stanie i w roku 2026 festiwal będzie mógł jeszcze odbyć się się po staremu, czyli z polem namiotowym na jego terenie i nie na placu budowy. Co jednak będzie się działo w roku 2027 i później? Zobaczymy. Na razie nie ma co wybiegać tak daleko w przyszłość.
No dobra, bo rozgadałem się nt. pola, a my tu przyjechaliśmy dla muzyki. Tego było aż ponad i ponownie ograniczyłem się wyłącznie do Dużej Sceny. Niestety, ale koncerty o 9 rano na Małej Scenie to zdecydowanie nie moja pora na latanie z aparatem, a że łącze wyjazd z urlopem, to jednak wolę spożywać przyjemne z pożytecznym, więc mój koncertowy tryb życia zaczynał się zawsze od Dużej Sceny, na której i tak działo się sporo. Bo mowa tu o ponad 20 kapelach - od reprezentantów lokalnej sceny, na zagranicznych gwiazdach kończąc. Punkt 13:30 pojawiliśmy pod sceną, gdzie za moment zaczynał pierwszy gość, a dokładnie pochodzący z Suwałk GPakt. Po krótkiej dawce alternatywnego rocka nastąpiło oficjalne rozpoczęcie festiwalu, m.in z udziałem burmistrza Goniądza, Grzegorzem Dudkiewiczem, ale przede wszystkim z Oi!cem Dyrektorem, Jackiem Żędzianem oraz Panią Prezes Fundacji na rzecz Rozwoju Powiatu Monieckiego, Anną Porębską.
Po "odgwizdaniu" startu, muzyczna machina ruszyla na całego. Na scenie pojawiły się Śmiejące Się Lwy, a po nich z głośników poleciał folk The Bumpers. Następnie scenę przejęli młodzi gniewni z zespołu Hamulec, którzy zainicjowali piękną ścianę śmierci i zmietli nas z planszy. Po nich Komety przyniosły chwilę wytchnienia, aby za moment kowboje z Pull The Wire znów rozgrzali publikę, zastępując tym samym Meksykanów z Acidez. Mało hardcore'u? Mało punku? Proszę bardzo. Amerykanie z Total Chaos przywieźli tego w nadmiarze. Muzyczna ferajna z Farben Lehre oraz reprezentanci tzw. trzeciej fali ska, Amerykanie z The Toasters, nieco uspokoili towarzystwo, po czym na scenie pojawiła się gwiazda wieczoru, czyli (no kto by się spodziewał xD) kolejni Amerykanie, tylko tym razem z Ignite.
Pierwszy dzień zamknęła Sexbomba wraz ze swoją najnowszą płytą "Melodie z musztardą". Tak, to płyta coverowa, a zespół sam przyznał, że chciał nagrać coś łatwego i chwała mi za to, że nie przesłuchałem jej wcześniej. Na żywo wypadło to kozacko, a jak usłyszałem “Bo jo cie kochom”, to dosłownie prychłem śmiechem. W drodzę powrotnej z Bagien nie mogłem odmówić sobie puszczenia tego albumu raz jeszcze!
Po bardzo zimnej i wilgotnej nocy, przywitała nas umiarkowana sobota. Pod względem biegania było podobnie, chociaż niektóre koncerty, łącznie z przepinką, zajmowały czasowo nawet ponad godzinę, więc bez spiny szło w spokoju coś zjeść i wypić, aby podładować baterię. A zaczęliśmy o godz. 12:00 premierą wspomnianego już filmu “Muzyka z Bagien”. Jako że był to pokaz przedpremierowy, mieliśmy okazję zobaczyć trwającą 75 minut wersję reżyserską. Oglądając go przypomniało mi się inne dzieło, “Przystanek Woodstock - Najgłośniejszy Film Polski”, czyli dokument opowiadający o tych, którzy w 2002 roku odwiedzili Woodstock w Żarach. Za “Muzyką z Bagien” przemawia jednak to, że oprócz przebitek z koncertów, zarówno tych z roku 2024 jak i wcześniej, dostaliśmy również wywiady z osobami, które biorą czynny udział w organizacji festiwalu. Osobiście czekam na premierę telewizyjną, która odbędzie się tej jesieni, ale cytując Łukasza, w tym przypadku materiał pojawi się już w wersji 53-minutowego dokumentu. Dopiero później film ukaże się w Internecie.
Po filmie o godzinie 14:00 na scenie pojawiło się street punkowe Starcie, a po nich folkowe SID. Następnie do wspólnego tańca w rytmie rock'a'billi zaprosili The Harpagans, dostaliśmy po ryju od świętującego swoje 30-lecie The Corpse, aby następnie przeżyć Koniec Świata, po którym byliśmy skąpani bańkami z wodą wraz z Booze & Glory. Po Boozach pojawiła się Armia, która nim się rozłożyła i nastroiła, to minęła wieczność, po czym Budzyński z ekipą nie tylko zagrali bez zbędnego pitolenia cały pierwszy album, ale również nie zabrakło smaczków z “Legendy”, czy “Niezwyciężonego”.
Ostatnie godziny to już całkowity przeplataniec. Jako trzeci od końca wystąpili brytyjczycy z Discharge, którzy mimo godnie brzmiącej próby o poranku, nie sprostali moim nagłym oczekiwaniom. Panowie postraszyli, jacy to oni są groźni (nawet intro było mroczne i spowite czerwienią), odpalili ładunek o nazwie hardcore punk, ale szczerze? Popstrykałem z 2 czy 3 numery i zwyczajenie się zmyłem. No nie kupili mnie i tyle.
Nie mogę natomiast przejść obojętnie obok przedostatniego punktu programu. O moim festiwalowym ohhh ahhh, czyli legendzie post-punk i prekursora rocka gotyckiego, Pornografii, która oczarowała mnie podobnie jak zeszłoroczne Tribute to Siekiera. Mimo późnej, ale o zdecydowanie cieplejszej nocy, żal było odchodzić od sceny, bo te show działało jak narkotyk. Dla mnie to nie był koncert, tylko wyższy stan uniesienia, moment odprężenia i delektowania się krystalicznie krzykliwym stratocasterem w połączeniu z niskim wokalem Tytusa De Ville’a. Przyprawą, która jeszcze bardziej podkręciła smak tego muzycznego shota był gościnny udział Ingi z Lorien (zeszłoroczna gwiazda Bagien), która wraz ze swoim talentem wokalnym, oraz autorską choreografią, idealnie dopełnia muzyczną przestrzeń. Bagna zamknęły panczury z Abaddon, które zaserwowały 60 minutową lekcję gry według starej, punkowej szkoły.
I to by było tyle z mojego przynudzania. Data kolejnego Rock na Bagnie jest nam już znana i ponownie zobaczymy się w pierwszy weekend lipca na plaży nad Biebrzą. Poniżej tyci fragment tego, co udało mi się ustrzelić (kolejność niechronologiczna). Miłego oglądania i wyczekiwania na pełne albumy, a te pojawią się zarówno tutaj, na stronie, jak i na fanpeju.
Amen!

































































































































Tagi: