logo
Relacje
Gardłoryki Festiwal
Dezerter
Moyra
CETI
Uliczny Opryszek
2022-07-11
Skin

Gardłoryki Festiwal 2022 [RELACJA]


Gardłoryki Festiwal 2022 [RELACJA]Foto: @Skin

Gardłoryki to mały festiwal, który przez lata przyciągał do siebie szerokie grono fanów muzyki rockowo-metalowej. Pierwsza edycja tej alternatywnej imprezy odbyła się w 2012 roku z inicjatywy Stowarzyszenie Miłośników Ziemi Nowomiejskiej przy wsparciu Gminnego Ośrodka Kultury w Nowym Mieście nad Wartą. Po udanej inauguracji oraz sukcesie jaki przyniosły następne lata, Gardłoryki na stałe wpisały się w kalendarz wydarzeń kulturalnych gminy. Przez wszystkie edycje przewinęło się sporo kapel. Wśród nich wymienić można m.in. Kat & Roman Kostrzewski, Vader, CETI, Prawda, Ga-Ga Zielone Żabki, Bright Ophidia, Okrutnik, Chorzy czy niedocenieni w Polsce, ale uznani w Europie Pathfinder oraz Crystal Viper.

Przez siedem lat wszystko szło po myśli organizatorów. Ludzie byli zadowoleni, a festiwal zyskiwał coraz większy rozgłos, co dla tak małych imprez, bez ogromnego zaplecza marketingowego, to bardzo istotna rzecz. Nawet ten portal, funkcjonujący wcześniej pod nazwą Projekt.Events, dołożył swoją cegiełkę w postaci promocji siódmej edycji festu w 2019 roku, co udowadnia, że ryk gardłoryczan (sic!) zaczął docierać poza rejony Wielkopolski.

ARRRGH!!!

Pandemia, wichura, inflacja czyli zmiany, zmiany, zmiany

Niestety, ale wszystko co dobre, kiedyś musi się skończyć…a przynajmniej w pewnym stopniu. Już pomijam pandemiczną rzeczywistość, z którą borykaliśmy się od wiosny 2020 roku, no bo ile można o tym gadać? Dla organizatorów dobiciem była potężna wichura, która przeszła nad naszym krajem w lutym 2022 r. To właśnie wtedy z powierzchni ziemi został zmieciony lasek Guć - miejsce, w którym narodziła się gardłorykowa społeczność.

Mimo takiego obrotu spraw duch organizatorów nie został złamany i tak 21 marca na profilu Gardłoryków na Facebooku pojawiła się grafika z datą 25.06.2022, zaś parę dni później tj. 27.06 dowiedzieliśmy się, że po dwuletniej przerwie festiwal powraca do żywych. Tym razem w zupełnie nowej lokalizacji - Las Palace - kompleksie pałacowo-parkowym w Chociczy. Nowe miejsce to oczywiście nowe wyzwania, a wraz z nimi przyszły też pewne zmiany.

Front pałacu w Chociczy. Gdyby go tak tylko odrestaurować.
Tył pałacu w Chociczy. Na pierwszym planie wędrowiec kroczący ku polu namiotowemu.

Bo oto po raz pierwszy impreza odbyła się w formie biletowanej. Niestety, galopująca inflacja to kolejna kłoda rzucona pod nogi organizatorów, którą nie tak łatwo było obejść, czy tam podnieść. Whatever. Na szczęście sam koszt wejściówki nie był wygórowany. W cenie 49 PLN otrzymaliśmy występ sześciu zespołów, które zaprezentowały wysoki poziom, a dla spragnionych afteru przygotowano jeszcze jeden, dodatkowy secik w pałacowym komnatach.

Blisko sześć godzin ostrego grania

Skoro mowa o line-upie - na scenie w Chociczy wystąpił następujący skład:

  • Mirage of Tomorrow
  • Winds Brought Siberia
  • Uliczny Opryszek
  • Moyra
  • Grzegorz Kupczyk & CETI
  • Dezerter

Zarówno Mirage of Tomorrow oraz Winds Brought Siberia dostarczyli nam solidną dawkę nowoczesnego metalu i porządnie rozgrzały pierwszych uczestników festiwalu. Nie obeszło się jednak bez małego opóźnienia. Planowo Mirrage of Tomorrow miał pojawić się na scenie o 16:00, ale ostatecznie impreza wystartowała z pół godzinnym poślizgiem.

Mirage of Tomorrow
Winds Brought Siberia

Wcale nie gorzej było podczas występu Ulicznego Opryszka, który rozkręcił pierwsze pogo i jak to bywa w przypadku koncertów punkowych - dał upust politycznemu rozgoryczeniu. Moyra z kolei udowodniła, że jej popularność to przede wszystkim efekt genialnie poprowadzonego show, a samo określenie “polskie Arch Enemy” nie wzięło się znikąd (chociaż moim zdaniem jest ono trochę wyolbrzymione). Tak czy siak muzycy zagrali mocarny set, a sam wokal (albo raczej ryk) Margo zapewne był słyszalny w sąsiednich parafiach. Aż dziw, że nikt nie przyszedł z widłami.

Uliczny Opryszek
Moyra

Ale nie samą Moyrą człowiek żyje. Po zespole na scenę wyszła grupa CETI z Grzegorzem Kupczykiem, który w tym roku świętuje swoje 40-lecie kariery muzycznej. W tym miejscu małe dopowiedzenie, ponieważ nim impreza wystartowała na dobre, to parę godzin wcześniej odbyły się specjalne warsztaty wokalne z Kupczykiem. Warsztaty zwieńczone wspólnym występem uczestników z muzykami (uwiecznione zresztą przeze mnie).

Wracając jednak do samego koncertu, to będę szczery: przebitki z Turbo na pierwszym miejscu. Sam występ to kwintesencja brudnego, rockowego grania, ale nie ukrywam, że pod względem robienia show największy udział miał basista, którego dosłownie miotało po scenie. Podobnie jak wokalista Vintage Trouble - Ty Taylor - pan basista fruwał po całym parkiecie, wymachiwał swoim wiosłem, nieustannie nawiązywał kontakt wzrokowy z publiką, a do tego jeszcze ta pokręcona mimika twarzy. Naprawdę, ze świecą szukać takich pozytywnych świrów.

Grzegorz Kupczyk & CETI

Na koniec przyszedł czas na gwiazdę wieczoru w postaci zespołu Dezerter. Mimo dużego upływu czasu zarówno wokal oraz gitara Robala brzmiały tak samo surowo i świeżo jak zawsze. Nijak ma się to do krążących po sieci opinii mówiących o tym, że kapela zelżała ze swoim brzmieniem. Po wypuszczeniu okolicznego singla “Idi” padły nawet stwierdzenia, że grupa zaczęła tworzyć “na odwal się”. No cóż, będąc w Chociczy nie zauważyłem, aby ktokolwiek był niezadowolony z tego występu. Wspomniane “Idi” w wersji na żywo zostało odebrane bardzo entuzjastycznie i pozamiatało publiką, czego dowodem niech będzie chociażby unoszący się nad sceną kurz powstały w efekcie srogiego pogo. 

Dezerter

Po głównej części koncertowej impreza przeniosła się do pałacowych komnat, gdzie swój set zaprezentował projekt 4KareKonie SoundSystem - weteran gorzowskiej sceny dub reggae. Zabawa trwała jeszcze co najmniej do 4 rano.

Na koniec zostawiam was z, nazwijmy to, muzyczną pamiątką nagraną w polowych warunkach (na przyszły rok zadbam o dużo lepszy sprzęt).